Absurd. Jakże często słowo to pada w
odniesieniu do wydarzeń, które dzieją się w naszym świecie.
Zazwyczaj oburzenie, niedowierzanie, szok. Jakże to możliwe, iż
stało sie coś takiego? Właśnie to, co każe nam krzyknąć:
Absurd!
A on wcale nie jest aż tak oderwany od
naszego świata, który powstał nie wiadomo kiedy i nie wiadomo jak.
Jedni mówią, że został stworzony. Inni widzą początek w
wybuchu. A jaka jest prawda? Nikt nie jest pewien. Zarówno pierwsi
jak i drudzy, opierają swe przekonania na wierze w to, że było jak
im się zdaje. Gdy człowiek w coś wierzy, to dowody znajdzie
wszędzie.
Czy wobec spraw tak fundamentalnych a
jednocześnie niewyjaśnionych, może nas w ogóle dziwić
jakiekolwiek zdarzenie? Czy wypada je nazwać absurdem? Może nie
wypada, lecz niekiedy samo się ciśnie na usta, jako wyraz naszej
wewnętrznej emocji.
Ot, dajmy na to taka sprawa napisu w
szkolnej ubikacji. Jakiś brzdąc napisał: "Andrzej Dupa"...
I się rozpętało. Najpierw wewnętrzne śledztwo w placówce
pedagogicznej. Teraz czynności sprawdzające w prokuraturze, z
powodu jednego, telefonicznego doniesienia. Ta sama instytucja
przeszła do porządku nad tysiącami zgłoszeń w sprawie
niepublikowania wyroku trybunału, ale poświęca czas by zająć się
sprawą napisu w szkolnej toalecie. Kiedyś ścigano już bezdomnego,
który również uraził powagę majestatu prezydenta RP. Hordy
ścigających dopadły go wreszcie i pokazały światu: Nie wolno
lżyć najwyższego urzędnika. Teraz podobnie, wysłano czytelny
sygnał: Nie wolno!
Jak dla mnie, to trochę za dużo tych
"nie wolno" w ostatnim czasie. Abstrachując od faktu, że
przecież nikt zdrowy na umyśle, nie postawi dziecka przed sądem.
Pozostawiając na boku kwestię, że nie każdy jest w stanie obrazić
i umniejszyć powagę urzędu prezydenta. Bo kto bardziej w nią
uderzy: Dziecko skrobiące długopisem napis w szkolnej latrynie, czy
szef partii rządzącej, ostentacyjnie okazujący mu lekceważenie?
Każdy może rozstrzygnąć sam: Czy w ogóle w ten sposób można
znieważyć prezydenta?
Więc krzyczymy "absurd", w
czasie gdy dzieje sie on na każdym kroku. Zupełnie jakbyśmy coraz
mniej znali życie? Jakby coraz bardziej nas ono zadziwiało?
Samo
słowo staje się niekiedy epitetem, wyrazem lekceważenia. Kamieniem
po którym nie trzeba tłumaczyć z czym się nie zgadzamy.
Określenie to, jak zaklęcie umniejsza wagę komentowanego
zdarzenia, jednocześnie znosząc konieczność argumentowania. Jakże
to wygodne i charakterystyczne w naszych czasach. Bo i po cóż
argumentować, tracić czas, skoro tylko my mamy rację?
Widzimy to codziennie. Programy
publicystyczne, już dawno przestały byc miejscem dyskusji. Króluje
"ja panu/pani nie przeszkadzałem". Każdy chce tylko
powiedzieć to z czym przyszedł. Puścić w eter swoje mądre hasła. Nie
ma rozmów, nie ma słuchania. Zresztą na słuchanie trzeba mieć
czas, a prawa anteny nieubłagane. My też żyjemy coraz prędzej i
czasu mamy stanowczo za mało. Toteż bierzemy przykład i nie
słuchamy. A bez odbioru nie ma rozmowy, więc nie rozmawiamy.
Wciskamy "lubię to" lub ignorujemy. Być może z tego samego powodu
nie czytamy. Czas, nasze ostateczne ograniczenie. Dotyczy ono również
tych, którzy wierzą, iż po nim jest coś jeszcze. Jakże
zmieniłyby się nasze perspektywy, gdyby zerwano pęta klepsydry,
która dziś sypie piasek, choć jest złodziejką wody. Ot, taki
kolejny absurd. Wyrwani z praw przemijania, być może
znaleźlibyśmy w sobie więcej człowieka?
Czasami wątpię w początek i koniec
wszystkiego. Może świat nigdy nie powstał a istnieje od zawsze?
Przy czym zawsze, byłoby wówczas nie na miejscu, bo ono jest tylko
podkreśleniem czasu. Jeśli zatem nie ma startu i nie ma mety, to co
jest? Jest wszystko, cykliczne i niezniszczalne. Początek to moment,
który my wskazujemy z naszej, ułomnej perspektywy.
Kiedyś pytałem:
Co jest początkiem patyka? Moment kiedy gałąź odpadła z drzewa?
Chwila w której owa roślina wypuściła pierwszy pęd? Ziarno
wpadające w glebę? Drzewo wcześniej, rodzące to nasienie?
Wszystkie drzewa przed nim?
I w drugą stronę: Czy jeśli przełamię
ten patyk, który przecież ma fizyczny koniec i początek, to czy
powstaną dwa nowe patyki? Jeden nowy i jeden stary? A może nic się
nie zmieni i wszystko jest jak było?
Absurd? Być może. Powiedzmy to
wyraźnie... Bo wówczas nie trzeba argumentować i myśleć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz