piątek, 7 czerwca 2019

Banały, dyrdymały, piedestały


Za górami, za lasami
I granicą też z Belgami
Może z drugiej strony tęczy
Obowiązki swoje męczy
Polski premier rudowłosy
Co zarabia kasy trzosy
Europejczyk, choć z Kaszubów
Z liberalnych wolnych klubów
Na ojczyznę czasem zerka
Pełniąc funkcję jej lusterka
Myśli płyną w jego głowie
Ja wam wszystkim dobrze zrobię
Lecz jest w człeku spora wada
Bo ów wujek dobra rada
Wciąż określić się nie może
By być opcją w mym wyborze
Łazi, gada, ludzi mami
A efektu ani ani

Zupa z bobra


Głodny Polak bywa zły
Wrogo szczerzy do nas kły
Najedzony rodak dobry
Zwłaszcza, kiedy wcina bobry
Już niesmaczna szynka z wieprza
Z bobra panie, dużo lepsza
A gdy ludzi będzie kupa
Może nawet być i zupa
Szybko łapię nowe smaki
Ogon za afrodyzjaki
Więc amory, uniesienia
Naród szybciej się rozplenia
A minister z błogą miną
Mówi, myśli, słowa płyną
Byłoby od razu lepiej
Ale nie ma bobrów w sklepie