niedziela, 13 marca 2016

Czas ucieka i nie czeka


       Przyszły po niego wieczorem. Wyciągnęły do klubu, namawiając na wspólną zabawę. Dał się porwać bez zbędnych ceregieli, zwłaszcza że dziś miał urodziny. Czterdzieste. Dzień o którym najchętniej byśmy zapomnieli, topiąc go w morzu alkoholu i głośnej muzyki. Cóż, że nikt nie pamięta? Może tym lepiej? Bawić się, szaleć, tańczyć i pić. Zaśmiać kajdany wieku. Skruszyć lustrzane odbicia, bezlitośnie ukazujące upływ czasu. Czasem sponiewierać, zszargać, obedrzeć z patosu i odpowiedzialności. Ot, tak po prostu zapomnieć.
       Dobrze, że go namówiły, jeszcze lepiej, iż nie pamiętały. Chyba, że właśnie pamiętały i ciągnęły go na przyjęcie niespodziankę? Poczuł niepokój. Taki rodzaj imprez przytłaczał go najbardziej. Stawiał człowieka jako bezwolnego, zdanego na chęć innych, by zafundować mu przyjęcie. Głupi obyczaj rodem z amerykańskich filmów. Wysiadając z taksówki poczuł kulminację napięcia. Za chwilę wejdą do klubu i usłyszy idotyczne „surprise!”. Podeszli do drzwi i niespodzianka stała się faktem. Lakoniczna kartka przepraszała, informując iż dziś w lokalu jest impreza zamknięta. Bramkarz wzruszył ramionami i z przepraszającym uśmiechem zakomunikował:
- Przykro mi. Ktoś w ostatniej chwili zarezerwował lokal pod swoją czterdziestkę. Zapraszamy jutro.
      Paradoks, jakiś jego rówieśnik lub rówieśnica, gnani tym samym, bliskim mu pragnieniem zapomnienia, pozbawili go właśnie możliwości którą zafundowali sobie sami. Z jednej strony poczuł ulgę, że dziewczyny postanowiły mu oszczędzić przyjęcia urodzinowego, z drugiej jednak coś go zakłuło żałośnie.
- Nie przejmuj się Janusz, pójdziemy gdzie indziej. Wpadniemy tylko po naszą koleżankę, która mieszka tu niedaleko i ruszamy na clubbing.
- W sumie, może to i lepiej? Będziemy przemieszczać się od lokalu do lokalu jak małolaci.
       Po kilku minutach marszu, weszli w ciemne podwórko. Ela zadzwoniła domofonem i w odpowiedzi usłyszała zaproszenie by weszli na górę. Mieszkanie było na pierwszym piętrze. Wchodząc do ciemnego przedpokoju, przywitał się z nieznaną mu kobietą. Zdjął kurtkę i zgodnie z prośbą gospodyni, pozostał w butach.
- Wejdźcie do pokoju proszę. Zaraz się przygotuję.
Nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Pokój eksplodował krzykiem i dźwiękiem piszczałek.
- Surprise!
Zszokowany spojrzał za siebie, dziewczyny uśmiechały się figlarnie.
- Myślałeś, że zapomnimy staruszku?
- Ten numer z lokalem, to był majstersztyk. Po tym, w życiu by mi nie przyszło do głowy, że możecie mnie tak zaskoczyć.
- Pewnie. Wiedziałyśmy, że jest zarezerwowane, bo same próbowałyśmy. Na szczęście Dorota nas przygarnęła – tu spojrzały w kierunku gospodyni – Ona też podpowiedziała, że to zmyli Cię kompletnie.
- I miała rację, bez wątpienia.
      W pokoju znajdowala się większość jego znajomych, czekających z uśmiechem by złożyć mu życzenia. Pokoje zabrzmiały muzyką i radością. Wbrew jego obawom, wcale nie czuł się źle na swoim przyjęciu niespodziance. Bawił się świetnie. Tańczył, żartował, pił wino. Co chwilę wymieniał z kimś uprzejmości i przyjmował życzenia.
W pewnym momencie zauważył nieznaną mu kobietę. Wspaniałym, seksownym krokiem podeszła do niego i wyciągnęła dłoń. Odstawił talerzyk i podał jej swoją. Tańczyła wspaniale, była lekka, zwiewna, reagująca na każdy jego impuls. Wraz z ostatnim dźwiękim nachyliła się i całując go w policzek, szepnęła mu do ucha:
- Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin. Niech spełniają się Twoje marzenia. Czas ucieka i nie czeka, nie warto więc go tracić.
Juz miał odpowiedzieć, gdy poczuł dłoń na ramieniu. Odwrócił się i ujrzał Kacpra.
- No Janusz, ale dałeś czadu. To było niesamowite.
- To zasługa partnerki – odpowiedział.
- No tak... Oczywiście – Kacper starał się ukryć zdziwienie.
Odwrócił się do nieznajomej i nie dostrzegł nikogo.
- Gdzie Ona się podziała? – zapytał kolegi.
- Niezły z Ciebie numerant. Ale solówkę miałeś piękną. Zupełnia jakbyś tańczył z jakąś kobietą.
- Tańczyłem przecież... tańczyłem? - rzucił z głupią miną.
        Choć miał wrażenie, że wszyscy zmówili się by zrobić z niego durnia, to nikt jednak nie zdradził się ani gestem. Co najmniej kilka osób wspomniało o jego samotnym tańcu, sugerując iż powinien coś robić w tym kierunku. Rzucił się w rytm imprezy, ale nie było już tak samo jak wcześniej.
          Do swego domu dotarł nad ranem. Rozebrał się i bez kąpieli rzucił w chłodną, grudniową pościel. Sen nie przychodził, mimo zmęczenia i sporej dawki wina. Wciąż nie mógł się uwolnić od lekkości tańca i soczystego pocałunku na swoim policzku. Miał nieodparte wrażenie, że to już się kiedyś wydarzyło, że widział ją wcześniej, słyszał ten zmysłowy szept. Coś było nie tak. Niepokój wprawił jego ciało w odrętwienie. Wreszcie umęczony zasnął niespokojnym snem.
        Wstając rano, nie czuł ukojenia. Stojąc nad umywalką spojrzał w zmęczone, spuchnięte oczy i wyjątkowo poczuł brzemię swego wieku. Przyzwyczajaj się, lepiej już było – pomyślał ironicznie. Gdzieś nad jajecznicą dopadła go świadomość. Widelec wysunął się z dłoni i z brzękiem upadł na podłogę, rozrzucając jajka po płytkach. Pamiętał. Widział ją wcześniej. Równo dziesieć lat temu. Podeszła do niego w trakcie imprezy z okazji jego trzydziestych urodzin, którą zorganizował w pracy. Była młodsza, nie tańczyła, ale głos miała ten sam. Ba, był pewien, że nawet życzenia skłądała takie same. Nie, to jakieś szaleństwo.
- Niech spełniają się marzenia. Czas ucieka...

Lata mijały, a on czekał. Wiedział, że będzie jeszcze okazja.

- Szykuj się – powiedziała Jolka stanowczym głosem – To twoje urodziny i impreza, nie wypada żebyś się spóźnił.
Jolkę poznał osiem lat temu, oboje po czterdziestce, oboje z bagażem życiowych doświadczeń. Trafili na siebie jak dwa dryfujące okręty na morzu samotności. Od sześciu lat byli małżeństwem. Ona miała dorastającą córkę z pierwszego związku, on wcale nie tęsknił za niańczeniem dzieci. Połączyły ich pasje, chemia, miłość. Byli dla siebie stworzeni, choć spotkali się tak późno.
- Ubieraj buty, wychodzimy – rzuciła – trzeba jeszcze zapłacić za wynajęcie klubu.
Ostatni raz spojrzał w lustro poprawiając fryzurę – No dalej staruszku – pomyślał.

     Impreza była znakomita. Goście bawili się doskonale. Wśród życzeń powtarzało się sakramentalne:
- Życie zaczyna się po pięćdziesiątce.
- Najlepiej po dwóch – odpowiadał z uśmiechem.
     Przemieszczał się wśród bawiącego się tłumu, gdy poczuł na sobie baczny wzrok. Stała pod ścianą wpatrując się w niego bezceremonialnie. Niemal się nie zmieniła przez te dziesięć lat. Podszedł do niej i nie czekając na życzenia spytał:
- Dlaczego właśnie okrągłe urodziny?
- Och, to nie mój wymysł. Ja tylko dostosowuję się do ludzi, to dla Was najważniejsze są okrągłe rocznice. Wasze kamienie milowe, znaczone podsumowaniami, planami, chęcią zmian. W zasadzie nie byłoby znaczenia, gdybym przyszła do Ciebie w wieku lat czterdziestu trzech, niczego by to nie zmieniło. Czas nadal by uciekał, a marzenia wciąż czekałyby w kolejce do spełnienia.
- Kim jesteś?
- Przecież wiesz. Byłam przy Twoich kolejnych kamieniach. Składałam Ci te życzenia już kilka razy. Ty podlegasz czasowi, ja nie. Ty się przemieniasz, ja nie. Doskonale wiesz kim jestem, bo obawiasz się mnie od swojej trzydziestki.
- Nie wiem, naprawdę.
- Nazwij swoją obawę a poznasz moje imię.
- Starość?
- Tak, właśnie tak. Przybywam tu by przypominać Wam, że nie ma rzeczy do odłożenia. Z każdym rokiem marzenia wypalają się w swoim oczekiwaniu. Czas ucieka. Byłam przy Tobie gdy wydałeś swój pierwszy głos. Będę Cię gładzić po głowie w twym ostatnim oddechu. Między tymi dwoma zdarzeniami, zjawiam się by przypominać Ci o rzeczach, o których łatwo zapomnieć. Jestem Starość i jestem Śmierć. Lecz zanim koniec, to masz jeszcze czas na życie i radość i o tym właśnie regularnie uprzedzam.
- I co dalej?
- To zależy tylko od Ciebie. Jestem taka, jaką mnie sobie wyobrazisz. Czasem tanecznie zwiewna, innym razem namiętna i wredna. Bywam stara lub młoda. Niekiedy kośćmi świecę i czarnym kapturem. Tylko od Ciebie zależy jaką mnie widzisz. Ty jedynie decydujesz co pomiędzy pierwszym i ostatnim oddechem.
- Co mam teraz robić? Jak żyć?
- Nie wiem.. Nie ma idealnych rozwiązań. Niech Ci się spełniają marzenia. Czas ucieka i nie poczeka.

2 komentarze:

  1. Dlaczego ja tutaj wcześniej nie trafiłam? Świetny pomysł na zebranie bajek w jednym miejscu. W weekend muszę tutaj nadrobić czytelnicze zaległości.
    Bajka, jak zwykle zmusza do refleksji, tym bardziej, że sama zbliżam się do magicznej 40-stki.
    Pozdrawiam, Zośka. Krewka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, nie wiem...
      Miejsce urodziło się stosunkowo niedawno, choć już zbliża się drugi miesiąc. Zresztą nie jest ważne kto pierwszy a kto później. Dla mnie istotne, że ktokolwiek chce poświęcić swój czas żeby poczytać.
      Na pocieszenie powiem Ci, że ja po czterdziestce dostałem jakiejś energetycznej bomby. Więcej piszę, więcej tańczę... Więc w sumie nie ma się czego obawiać, zwłaszcza że uniknąć też się raczej nie uda :D
      pozdrawiam

      Usuń