Przyszły
po niego wieczorem. Wyciągnęły do klubu, namawiając na wspólną
zabawę. Dał się porwać bez zbędnych ceregieli, zwłaszcza że
dziś miał urodziny. Czterdzieste. Dzień o którym najchętniej
byśmy zapomnieli, topiąc go w morzu alkoholu i głośnej muzyki.
Cóż, że nikt nie pamięta? Może tym lepiej? Bawić się, szaleć,
tańczyć i pić. Zaśmiać kajdany wieku. Skruszyć lustrzane
odbicia, bezlitośnie ukazujące upływ czasu. Czasem sponiewierać,
zszargać, obedrzeć z patosu i odpowiedzialności. Ot, tak po prostu
zapomnieć.
Dobrze,
że go namówiły, jeszcze lepiej, iż nie pamiętały. Chyba, że
właśnie pamiętały i ciągnęły go na przyjęcie niespodziankę?
Poczuł niepokój. Taki rodzaj imprez przytłaczał go najbardziej.
Stawiał człowieka jako bezwolnego, zdanego na chęć innych, by
zafundować mu przyjęcie. Głupi obyczaj rodem z amerykańskich
filmów. Wysiadając z taksówki poczuł kulminację napięcia. Za
chwilę wejdą do klubu i usłyszy idotyczne „surprise!”.
Podeszli do drzwi i niespodzianka stała się faktem. Lakoniczna
kartka przepraszała, informując iż dziś w lokalu jest impreza
zamknięta. Bramkarz wzruszył ramionami i z przepraszającym
uśmiechem zakomunikował:
-
Przykro mi. Ktoś w ostatniej chwili zarezerwował lokal pod swoją
czterdziestkę. Zapraszamy jutro.
Paradoks,
jakiś jego rówieśnik lub rówieśnica, gnani tym samym, bliskim mu
pragnieniem zapomnienia, pozbawili go właśnie możliwości którą
zafundowali sobie sami. Z jednej strony poczuł ulgę, że dziewczyny
postanowiły mu oszczędzić przyjęcia urodzinowego, z drugiej
jednak coś go zakłuło żałośnie.
-
Nie przejmuj się Janusz, pójdziemy gdzie indziej. Wpadniemy tylko
po naszą koleżankę, która mieszka tu niedaleko i ruszamy na
clubbing.
- W
sumie, może to i lepiej? Będziemy przemieszczać się od lokalu do
lokalu jak małolaci.
Po
kilku minutach marszu, weszli w ciemne podwórko. Ela zadzwoniła
domofonem i w odpowiedzi usłyszała zaproszenie by weszli na górę.
Mieszkanie było na pierwszym piętrze. Wchodząc do ciemnego
przedpokoju, przywitał się z nieznaną mu kobietą. Zdjął kurtkę
i zgodnie z prośbą gospodyni, pozostał w butach.
-
Wejdźcie do pokoju proszę. Zaraz się przygotuję.
Nacisnął
klamkę i otworzył drzwi. Pokój eksplodował krzykiem i dźwiękiem
piszczałek.
-
Surprise!
Zszokowany
spojrzał za siebie, dziewczyny uśmiechały się figlarnie.
-
Myślałeś, że zapomnimy staruszku?
-
Ten numer z lokalem, to był majstersztyk. Po tym, w życiu by mi nie
przyszło do głowy, że możecie mnie tak zaskoczyć.
-
Pewnie. Wiedziałyśmy, że jest zarezerwowane, bo same próbowałyśmy.
Na szczęście Dorota nas przygarnęła – tu spojrzały w kierunku
gospodyni – Ona też podpowiedziała, że to zmyli Cię kompletnie.
- I
miała rację, bez wątpienia.
W
pokoju znajdowala się większość jego znajomych, czekających z
uśmiechem by złożyć mu życzenia. Pokoje zabrzmiały muzyką i
radością. Wbrew jego obawom, wcale nie czuł się źle na swoim
przyjęciu niespodziance. Bawił się świetnie. Tańczył, żartował,
pił wino. Co chwilę wymieniał z kimś uprzejmości i przyjmował
życzenia.
W
pewnym momencie zauważył nieznaną mu kobietę. Wspaniałym,
seksownym krokiem podeszła do niego i wyciągnęła dłoń. Odstawił
talerzyk i podał jej swoją. Tańczyła wspaniale, była lekka,
zwiewna, reagująca na każdy jego impuls. Wraz z ostatnim dźwiękim
nachyliła się i całując go w policzek, szepnęła mu do ucha:
-
Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin. Niech spełniają się Twoje
marzenia. Czas ucieka i nie czeka, nie warto więc go tracić.
Juz
miał odpowiedzieć, gdy poczuł dłoń na ramieniu. Odwrócił się
i ujrzał Kacpra.
- No
Janusz, ale dałeś czadu. To było niesamowite.
- To
zasługa partnerki – odpowiedział.
- No
tak... Oczywiście – Kacper starał się ukryć zdziwienie.
Odwrócił
się do nieznajomej i nie dostrzegł nikogo.
-
Gdzie Ona się podziała? – zapytał kolegi.
-
Niezły z Ciebie numerant. Ale solówkę miałeś piękną. Zupełnia
jakbyś tańczył z jakąś kobietą.
-
Tańczyłem przecież... tańczyłem? - rzucił z głupią miną.
Choć
miał wrażenie, że wszyscy zmówili się by zrobić z niego durnia,
to nikt jednak nie zdradził się ani gestem. Co najmniej kilka osób
wspomniało o jego samotnym tańcu, sugerując iż powinien coś
robić w tym kierunku. Rzucił się w rytm imprezy, ale nie było już
tak samo jak wcześniej.
Do
swego domu dotarł nad ranem. Rozebrał się i bez kąpieli rzucił w
chłodną, grudniową pościel. Sen nie przychodził, mimo zmęczenia
i sporej dawki wina. Wciąż nie mógł się uwolnić od lekkości
tańca i soczystego pocałunku na swoim policzku. Miał nieodparte
wrażenie, że to już się kiedyś wydarzyło, że widział ją
wcześniej, słyszał ten zmysłowy szept. Coś było nie tak.
Niepokój wprawił jego ciało w odrętwienie. Wreszcie umęczony
zasnął niespokojnym snem.
Wstając
rano, nie czuł ukojenia. Stojąc nad umywalką spojrzał w zmęczone,
spuchnięte oczy i wyjątkowo poczuł brzemię swego wieku.
Przyzwyczajaj się, lepiej już było – pomyślał ironicznie.
Gdzieś nad jajecznicą dopadła go świadomość. Widelec wysunął
się z dłoni i z brzękiem upadł na podłogę, rozrzucając jajka
po płytkach. Pamiętał. Widział ją wcześniej. Równo dziesieć
lat temu. Podeszła do niego w trakcie imprezy z okazji jego
trzydziestych urodzin, którą zorganizował w pracy. Była młodsza,
nie tańczyła, ale głos miała ten sam. Ba, był pewien, że nawet
życzenia skłądała takie same. Nie, to jakieś szaleństwo.
-
Niech spełniają się marzenia. Czas ucieka...
Lata mijały, a on czekał. Wiedział, że będzie jeszcze okazja.
-
Szykuj się – powiedziała Jolka stanowczym głosem – To twoje
urodziny i impreza, nie wypada żebyś się spóźnił.
Jolkę
poznał osiem lat temu, oboje po czterdziestce, oboje z bagażem
życiowych doświadczeń. Trafili na siebie jak dwa dryfujące okręty
na morzu samotności. Od sześciu lat byli małżeństwem. Ona miała
dorastającą córkę z pierwszego związku, on wcale nie tęsknił
za niańczeniem dzieci. Połączyły ich pasje, chemia, miłość.
Byli dla siebie stworzeni, choć spotkali się tak późno.
-
Ubieraj buty, wychodzimy – rzuciła – trzeba jeszcze zapłacić
za wynajęcie klubu.
Ostatni
raz spojrzał w lustro poprawiając fryzurę – No dalej staruszku –
pomyślał.
Impreza
była znakomita. Goście bawili się doskonale. Wśród życzeń
powtarzało się sakramentalne:
-
Życie zaczyna się po pięćdziesiątce.
-
Najlepiej po dwóch – odpowiadał z uśmiechem.
Przemieszczał
się wśród bawiącego się tłumu, gdy poczuł na sobie baczny
wzrok. Stała pod ścianą wpatrując się w niego bezceremonialnie.
Niemal się nie zmieniła przez te dziesięć lat. Podszedł do niej
i nie czekając na życzenia spytał:
-
Dlaczego właśnie okrągłe urodziny?
-
Och, to nie mój wymysł. Ja tylko dostosowuję się do ludzi, to dla
Was najważniejsze są okrągłe rocznice. Wasze kamienie milowe,
znaczone podsumowaniami, planami, chęcią zmian. W zasadzie nie
byłoby znaczenia, gdybym przyszła do Ciebie w wieku lat
czterdziestu trzech, niczego by to nie zmieniło. Czas nadal by
uciekał, a marzenia wciąż czekałyby w kolejce do spełnienia.
-
Kim jesteś?
-
Przecież wiesz. Byłam przy Twoich kolejnych kamieniach. Składałam
Ci te życzenia już kilka razy. Ty podlegasz czasowi, ja nie. Ty się
przemieniasz, ja nie. Doskonale wiesz kim jestem, bo obawiasz się
mnie od swojej trzydziestki.
-
Nie wiem, naprawdę.
-
Nazwij swoją obawę a poznasz moje imię.
-
Starość?
-
Tak, właśnie tak. Przybywam tu by przypominać Wam, że nie ma
rzeczy do odłożenia. Z każdym rokiem marzenia wypalają się w
swoim oczekiwaniu. Czas ucieka. Byłam przy Tobie gdy wydałeś swój
pierwszy głos. Będę Cię gładzić po głowie w twym ostatnim
oddechu. Między tymi dwoma zdarzeniami, zjawiam się by przypominać
Ci o rzeczach, o których łatwo zapomnieć. Jestem Starość i
jestem Śmierć. Lecz zanim koniec, to masz jeszcze czas na życie i
radość i o tym właśnie regularnie uprzedzam.
- I
co dalej?
- To
zależy tylko od Ciebie. Jestem taka, jaką mnie sobie wyobrazisz.
Czasem tanecznie zwiewna, innym razem namiętna i wredna. Bywam stara
lub młoda. Niekiedy kośćmi świecę i czarnym kapturem. Tylko od
Ciebie zależy jaką mnie widzisz. Ty jedynie decydujesz co pomiędzy
pierwszym i ostatnim oddechem.
- Co
mam teraz robić? Jak żyć?
-
Nie wiem.. Nie ma idealnych rozwiązań. Niech Ci się spełniają
marzenia. Czas ucieka i nie poczeka.
Dlaczego ja tutaj wcześniej nie trafiłam? Świetny pomysł na zebranie bajek w jednym miejscu. W weekend muszę tutaj nadrobić czytelnicze zaległości.
OdpowiedzUsuńBajka, jak zwykle zmusza do refleksji, tym bardziej, że sama zbliżam się do magicznej 40-stki.
Pozdrawiam, Zośka. Krewka.
Nie wiem, nie wiem...
UsuńMiejsce urodziło się stosunkowo niedawno, choć już zbliża się drugi miesiąc. Zresztą nie jest ważne kto pierwszy a kto później. Dla mnie istotne, że ktokolwiek chce poświęcić swój czas żeby poczytać.
Na pocieszenie powiem Ci, że ja po czterdziestce dostałem jakiejś energetycznej bomby. Więcej piszę, więcej tańczę... Więc w sumie nie ma się czego obawiać, zwłaszcza że uniknąć też się raczej nie uda :D
pozdrawiam