niedziela, 12 lutego 2017

Samotność operatora

     Nie pamiętał już niczego. Skąd się wziął, kim jest? Ile pytań by nie zadał, nie zmieniało to faktu, że na żadne z nich nie otrzymał odpowiedzi. Bo i kto miałby mu jej udzielić? Stał sam w pomieszczeniu, wpatrując się w ekran. Film sunął bezgłośnie, lecz z zawrotną prędkością. Zmęczone oko od dawna przestało zwracać uwagę na jego treść. Ręka bezmyślnie kręciła korbą projektora, nie bacząc na zmęczenie. Ruch za ruchem, kadr za kadrem, wszystko nieczytelnie przyśpieszone. Nieludzkie i obojętne. Poza terkotem aparatury, do pokoju nie dochodził żaden inny dźwięk. Zresztą nawet ta nazwa była nieco na wyrost, bo właściwie była to klitka. Kilka metrów kwadratowych, z gołymi ścianami i wiszącą z sufitu żarówką, bujającą się na pochlapanym farbą kablu. Cieszył się z tego obskurnego i zbyt słabego światła. Dzięki niemu mógł zająć udręczony umysł, podążający za własnym cieniem rzuconym na ścianę. Przyglądał mu się godzinami, starając się wywnioskować jak wygląda. Nie mógł tego po prostu sprawdzić, i to nie tylko z braku lustra. Tym co go ograniczało, był projektor. Wiedział, że nie może zatrzymać się ani na moment. Czuł, że stałoby się coś straszliwie nieodwracalnego. Co? Jak zwykle brakło odpowiedzi, lecz mimo to nie przestawał. Kwitła w nim bezsilność i obojętność.
      Znów rzut oka na cień. Hmm... Był stary i zgarbiony, to pewne. Nie ulegało również wątpliwości, iż miał brodę i nieco zbyt długie, siwe włosy. Kolor znał po śladach pozostawionych na wytartej, sztruksowej marynarce. To dziwne. Dałby głowę, że wchodząc do pomieszczenia był ubrany w coś całkowicie innego? Nie pamiętał jednak by kupował lub przebierał się w jakieś inne rzeczy. Zresztą w co miałby się odziać, skoro nigdzie nie było nawet jednej szafki. Zastanowił się nad tym chwilę, dochodząc do wniosku, że jego ubranie zmieniło się co najmniej kilkukrotnie. Dziwne, zważywszy, iż nie przerywał swej pracy nawet na chwilę. Nigdy nie spał, nie wychodził, nie miał żadnych potrzeb ani marzeń. Nie. W zasadzie miał jedno: Chciał by zmiana się skończyła. By ktoś wszedł i przejął korbę. Lecz któż miałby trafić w to zakazane miejsce? W jaki sposób, skoro sam nie pamiętał jak się tu znalazł?
     Przyjrzał się pędzącym obrazom, delikatnie zwalniając tempo. Zrobił to po raz pierwszy od wielu lat. Film nabrał ostrości, i choć nadal przesuwał się zbyt szybko, to zaczął dostrzegać szczegóły. Ludzie na ekranie nie różnili się od niego ubiorem. Zastanawiające, założyłby się o wszystko, że gdy zerkał po raz ostatni, wyglądali całkiem inaczej. Wtedy także był ubrany jak oni. Spróbował wytężyć umęczoną głowę, przywołując jak najwięcej detali. Tak, nawet pokój się zmieniał, by współgrać z tym co wyświetlał projektor. Czyżby film miał wpływ na jego rzeczywistość?
     Coś nie dawało mu spokoju, umykając jednak zanim zdołał chwycić to w swej pamięci. Przesuwające się obrazy sprawiały, że on i otoczenie zmieniały się na ich wzór. Gdy do świadomości dotarło znaczenie tego odkrycia, zapomniana od dana zapadka, uruchomiła w głowie sekretne miejsce. Tak, był niemal pewien, że i on mógł kiedyś wpływać na treść filmu. Zdawało mu się, że interweniował, wybierając sobie niektórych bohaterów. Więcej, potrafił nawet pojawić się w nim, choć było to niezwykle skomplikowane i obarczone wielkim ryzykiem. Czynił to wielokrotnie, zanim popadł w mechaniczne odrętwienie. Kiedyś nie był tak obojętny. Brał odpowiedzialność za fabułę i ludzi. Był wówczas potężny i miał poczucie misji. A dziś? Zgarbiony starzec, wypalony do cna. Kiedy przestał ingerować? Chyba po tym, gdy ludzie zaczęli się dopuszczać rzeczy przeraźliwszych niż jego wyobraźnia, niosąc jednocześnie jego sztandary. Tak, wówczas zabolało. Po tej dotkliwej porażce, obiecał sobie iż już nigdy nie będzie się wtrącać. Z czasem, dobroczynny umysł wyrzucił z pamięci ślady tamtej porażki, płacąc jednak cenę za nieświadomą obecność. Przekonał się, że ucieczka w zapomnienie jest ślepym zaułkiem. Przecież nie da się uciec od samego siebie i własnej mocy.
    W jednej chwili podjął decyzję i spowolnił obraz do normalnego tempa. Wszystko stało się jasne i czytelne. Zajęło mu chwilę zorientowanie się w tym co widział na ekranie. Nic nie było takie jak pamiętał. Wszystko poszło do przodu. Ludzie rozwijali się w niesamowitym tempie, sięgając najodleglejszych zakątków, zapuszczając się również poza granice własnego świata, w kosmos. Poczuł dumę, którą jednak zastąpił smutek. Z każdym odkryciem wiązały się nadzieje, lecz ludzie nie stawali się wcale lepsi. Wręcz przeciwnie, Ziemia wyglądała na bardzo nieprzyjazne miejsce. Znów będzie musiał interweniować. Miał pewność, że bez problemu przypomni sobie jak tego dokonać.
   Jednak, wspomnienie poprzednich porażek powstrzymywało go przed natychmiastową realizacją pomysłu. Zbyt dobrze pamiętał gorycz własnych upadków. Gdy się zastanowić, to nawet gdy był w kwiecie wieku i sił, nie był w stanie zawrócić ich z podjętej drogi. Jego projekcje skupiły na nim spojrzenie nielicznych, lecz większość pozostała głucha i ślepa. Najbardziej szalona próba, czyli ingerencja przez człowieka wewnątrz filmu, dała efekt na czas jakiś, lecz jej echo dawno przebrzmiało. Jeśli wówczas zawiódł, to jak mógł próbować dziś? Im bardziej się nad tym zastanawiał, tym częściej rozważał nową koncepcję. Tak, musi tylko mądrze wybrać. Właśnie wtedy go zobaczył. Był młody, pełen ideałów, dobry. Idealny dla jego planu. Nie stracić go z oczu.
    Czas mijał, a on dyskretnie mu się przyglądał. Interweniując w jego życie, umiejętnie dozował radości i smutki, ubogacając jego doświadczenie i charakter. Gdy był pewien podjętej decyzji, zadziałał. Wypadek w którym zginął, był dramatem dla najbliższych, lecz miał ocalić coś więcej.

  Pozbawiony namacalnego ciała, wydarty wyświetlanemu filmowi, pofrunął przez ciemność niematerialnego niebytu. Oczywiście uleciał ku jedynemu jasnemu punktowi, wprost w obiektyw projektora. Siłą woli operatora, został wyciągnięty z tunelu niematerii i opadł na zimną podłogę. Przed sobą ujrzał brodatego starca, wpatrującego się w niego z wyczekiwaniem. Nawet na chwilę nie przestającego kręcić korbą aparatu. Widok był szalony, bowiem na ścianie obraz przesuwał się z niewyobrażalną prędkością. Brodacz drżał z podniecenia a jego oczy świeciły niewiarygodnym blaskiem.
- Kim jesteś? Co to za miejsce? Co ja tu robię? - zapytał młodzieniec.
Operator już miał otworzyć usta, by udzielić mu wszelkich odpowiedzi, gdy zrezygnował. Zamiast tego, najbardziej uprzejmym tonem na jaki było go stać, rzekł:
- Za chwilkę dowie się pan wszystkiego – zapewnił z uśmiechem – Proszę tylko, by zastąpił mnie pan na moment przy aparacie. To bardzo ważne by film nie zatrzymał się nawet na chwilę.
Mężczyzna podszedł do aparatu i płynnie przejął korbę. Staruszek odsunął się i westchnął, po czym otworzył tunel niematerii i rzucił się weń niczym w wodę.
Znikając nie przestawał się uśmiechać.
- Po co mu wyjaśnienia? - pomyślał – Nie warto go obciążać. Im mniej wie, tym bardziej jest godny misji którą mu powierzam.
Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, złożył ofiarę sam z siebie i rozpłynął się w nicości a świat zadrżał z nadziei.


Nowy operator był zagubiony. Nie wiedział po co kręci korbą, lecz czuł że to niezmiernie ważne. Nie wolno przestawać. Gdzieś musi być powód i sens.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz