Patrząc w kalendarze, tracimy czas. Bo czymże jest kalendarz, jeśli nie próbą zamknięcia naszego życia w jakieś sztywne ramy? W zasadzie, większość z nas marzy o tym, by wyrwać się z jego zamkniętych szponów. Ulecieć w wolność od dat i godzin. A mimo to nosimy zegarki, odznaczamy dni. Bawimy się we wszelkiego rodzaju jubileusze, rocznice, urodziny. Dobrze jeśli nie są jedynie okazją do dostrzeżenia, że znów nam przybyło w dokumentach a ubyło z tego co zostało. Nie po to one są. Skoro musimy się już obracać w zaklętych ramach, pomiędzy jestem a nie ma mnie, to wykorzystujmy te kamienie milowe do czegoś dobrego. W przypadku urodzin, może to być dobra zabawa, w towarzystwie ludzi z którymi nam po prostu po drodze. Inne okazje mogą być momentem różnych podsumowań, ale co ważniejsze planów na przyszłość.
Niezależnie od tego, jak bardzo chciałbym być niezależny od czasu, ile dałbym za jego brak władzy nade mną, ja również podlegam kalendarzom i zegarkom. Tych drugich nie noszę przez ostentacyjną pogardę wobec ich panowania, co zasadniczo niczego nie zmienia?
Więc spoglądając na datę, uświadomiłem sobie, iż dziś właśnie mija rok od momentu w którym zacząłem prowadzić bloga.
Co dał mi ten rok?
Mnóstwo spokoju w pisaniu. Świadomość, że ktoś to w ogóle czyta, czyniąc tym samym sens mojego tworzenia. Sporo radości ze słów tych, którzy poświęcili swój czas by się z tym zapoznać. To naprawdę miłe uczucie, takie bycie czytanym. Tym lepsze, gdy spotyka się z informacją zwrotną.
Nie chodzi o liczby, choć oczywiście te cztery i pół tysiąca wejść jest miłym wyznacznikiem Waszej obecności. Lecz przecież nie o ilość tu chodzi, lecz o jakieś emocje i możliwość dzielenia się nimi. Ten rok, który minął od momentu zamieszczenia tu pierwszego opowiadania, dał mi coś jeszcze... Bezpieczeństwo, możliwość wykrojenia sobie kawałka internetu, stworzenia w nim miejsca dla siebie. Takiego punktu w którym jestem na tyle anonimowy, że mogę być do bólu szczery w tym co piszę.
Dziękuję za ten rok każdemu, kto zechciał tu zajrzeć, budując to miejsce swoją obecnością. Ze swojej strony obiecuję, że nadal będę to robił... Bo lubię, a to najważniejszy powód by coś robić ;)
I na koniec tak rocznicowo, przypominam pierwszy tekst, który tu zamieściłem. Opowiadanie jest starsze niż blog. Może nie jest tym najlepszym, jednak dla mnie ma szczególne znaczenie, bo było tym premierowym, z którym wyszedłem do ludzi. Tym bardziej zachęcam do przeczytania zamieszczając link.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz