Był raz Mol co w burczybasie
Bardzo chciał być modnym w czasie
Widział w mediach że żyć da się
Gdy się jest przy większej kasie
Więc by mościć się wygodnie
Wciąż popełniał nowe zbrodnie
A to z szafy zeżarł wełnę
Lub pudełko mąki pełne
Cóż jest warta ciężka praca
Gdy przestępstwo tak popłaca
Starczy panie ruszyć głową
I się żyje wyjątkowo
Aż się nóżka powinęła
Kara Mola dosięgnęła
W czas posiłku pośród gości
Dostał „lunch sprawiedliwości”
Olaboga, biada, trwoga
Pomsta go dosięgła sroga
Bo to prawda przecież stara
Była Zbrodnia, będzie Kara